Dni poprzedzające Święta to zazwyczaj czas, kiedy spędza się więcej czasu w kuchni, przygotowując potrawy, które staną się ozdobą stołu w Wigilię i przez kolejne świąteczne dni, aż do Sylwestra i Nowego Roku. To wyjątkowy w skali roku okres, kiedy szczególnie wiele uwagi poświęcamy jakości, ilości i różnorodności dań, jakimi będziemy się delektować w rodzinnym gronie.
Już sama wieczerza wigilijna, o ile chcemy trzymać się tradycji, wymaga zrobienia wielu różnych postnych specjałów. Warto przy okazji nadmienić, że zwyczaje związane z Wigilią są w naszej kulturze szczególnie bogate, a kolację w tym dniu na przestrzeni wieków nazywano po staropolsku postnikiem, kutią (to na Litwie), także Pańską Wieczerzą czy kolendą. Sama nazwa „wigilia” ma pochodzenie łacińskie – „vigilia” oznacza czuwanie. Z czasem słowo to zaczęło być kojarzone z dniem poprzedzającym święto. Zwyczajowo polska Wigilia składała się z nieparzystej liczby potraw, co miało zapewnić urodzaj w kolejnym roku – chłopska z 5 lub 7, szlachecka z 9. Arystokracja, jak łatwo zgadnąć, ucztowała w szczególnie okazały sposób – serwowano 11 albo 13 potraw. Ale Święta to nie tylko uroki wigilijne wieczerzy, choinka czy Mikołaj i prezenty – warto też zadbać o coś ekstra na bożonarodzeniowy obiad itd. Nowy Rok również należałoby powitać czymś wyjątkowo smakowitym… Tak więc większość z nas rusza na zakupy, a następnie zamyka się w kuchni i zaczyna tworzyć kulinarną magię. Niektórym marzy się pyszny barszcz czerwony z uszkami, innym zupa rybna albo grzybowa z kluseczkami. Do głosu dochodzą śledzie, karpie i inne ryby przyrządzane na wiele sposobów, do tego kapusta z grzybami, łazanki, pierogi, kompoty z suszonych owoców, kutie, ciasta i ciasteczka – nie tylko z makiem… A do tego mięsiwa, sosy, wędliny (najlepsze oczywiście te własnego wyrobu, sałatki, surówki, przekąski, desery, domowe trunki – nalewki, wina itp. W niektórych domach brzmią mniej lub bardziej tajemnicze słowa: knysze, kulebiak, kruchalce, moczka, śliziki… Uff!